Menu

środa, 23 lipca 2014

I'm alive but I'm here to stay


No i stalo sie, przylecialam. Siedze wlasnie 3 tydzien w Anglii, obecnie na kanapie i rozmyslam nad sensem zycia przy Kings Of Leon. Bo moge. Zostaly mi dwa tygodnie jeszcze. Praca jako taka jest, hajsy sa, wiec za dwa tygodnie mozna spokojnie szalec nad morzem. W koncu! Czekam na ten wyjazd od dawna, na szczescie z dwoch miesiecy zostaly dwa tygodnie. Czekam na moment " z dwoch tygodni zostaly dwa dni, dwie godziny, juz!"
Najbardziej chce tego morza, bo po morzu jade w koncu do domu. To moj pierwszy wyjazd z domu na tak dlugo i kurde nie wiem czy traktowac to jako trening przed studiami, czy jak, ale musze przyznac, ze poczatek byl ciezki. Po dwoch tygodniach chcialam wracac. Na szczescie mama dodala mi otuchy. Na studiach dam sobie rade, bo mam nadzieje, bede miala moich znajomych obok. Bede w swoim kraju. Poza tym hej, studenckie zycie jest czadowe! Wiec jak tu nie dac sobie rady
Ten wyjazd, w sumie bardziej praca, daly mi motywacje, zeby w koncu wziac sie do roboty od wrzesnia. Patrzac na tych ludzi, ktorzy ze mna pracuja widze, ile jest jeszcze przede mna i ile moge zrobic w swoim zyciu, zeby nie skonczyc jak oni, w fabryce, ciasnym domu, mieszkaniu na obczyznie z przymusu, bo w Polsce nie mieli szans na przezycie. Zobaczymy, czy motywacja przetrwa i czy da mi sile do dzialania, bo to bedzie ciezki rok. Nie dosc, ze przede mna masa materialu do nauczenia sie, to przeciez bedzie juz to klasa maturalna, gdzie powtorka bedzie gonila powtorke, a czas bedzie lecial tak szybko, ze zanim sie obejrze, bedzie juz koniec szkoly, matura i czas na powazne, zyciowe decyzje.
Ale to dopiero od wrzesnia.
Teraz moge myslec o zabawie.
Podoba mi sie ta wizja.
Bardzo.
Narazicho, do zobaczenia za miesiac?
Pewnie tak...