Menu

piątek, 20 grudnia 2013

we've been lying, cheating...


Jak dobrze, że już wolne! W końcu! Czekałam na ten moment od naprawdę bardzo dawna. To było bardzo, bardzo miłe uczucie, móc wyłączyć dziś rano budzik. Ale chyba nie o tym przyszłam dziś tu pisać. Tojest chyba jedyne miejsce, w którym mogę się wygadać, ale i tak nie czuję się po tym do końca spełniona. Chyba od nowego roku, albo nawet od zaraz,wrócę do pisania tradycyjnego pamiętnika. To mi zawsze jakoś pomagało. Tam pisałam dosłownie wszystko to, co chciałam wypowiedzieć, wykrzyczeć. Tutaj wciąż mam wrażenie, że zobaczy to jakaś osoba z mojego otoczenia lub kotś całkiem obcy i zacznie sobie wyobrażać o mnie nie wiadomo co lub po prostu zacznie mnie oceniać. Tak, leję na to, ale nie zmienia to faktu, że mimo wszystko wolę zachować to bardziej dla siebie. "Po cholerę zatem piszesz tego bloga!?" Szczerze? Nie wiem. Może mam nadzieję, że znajdzie się jakaś osoba, która mi w jakiś sposób doradzi, czy coś. W sumie sama już nie wiem, po co mi to. Mam dosyć wszystkiego, ale z drugiej strony mam ludzi, dla którcy warto żyć i, kurde, naprawdę dziękuję im za to, że są! ☻ Nie wyobrażam sobie życia bez nich wszystkich. Jesteśmy jak taka mała-wielka rodzina. Fakt, zdarzają się między nami różne spiny, ale to normalne w rodzinie jest przecież. Iiii starciłam wątek. Ale nie szkodzi. Ważne, że my się nie gubimy. Czy coś...
Oraz, z racji tej, że święta za pasem, miejcie je wesołe, a co! 
Auf wiedersehen!

czwartek, 21 listopada 2013

it's a beautiful war


Dzień-do-bry! A raczej dobry wieczór.
U mnie bez zmian, jesli was to interesuje. Tęskno mi tylko trochę za latem. Za tym wolnym czasem i ciepłem oraz faktem, że czasem by wyjśc z domu nawet nie musiałam butów wkładać. Taki tam, spacerek po podwórku na bosaka. I to uczucie, kiedy czujesz każdy jeden kamyczek pod stopą ♥
Jest mi również smutno, bo opalenizna mi zeszła prawie cała :((((( no dobra, może nie prawie cała, ale sporo już nie ma :((((( a zobaczcie jak się ładnie opaliłam! A to dopiero początek/prawie połowa lipca była! 

WIDZICIE!?!?!?!
Chyba nigdy tak szybko i tak bardzo mnie słońce nie złapało! W ogóle spójrzcie na tą pięknie wyeksponowaną piękną łydkę. I na ten cudowny rower. Tamten weekend był cudowny. Achhh.
NIESTETY, trzeba czekać jeszcze trochę na kolejne lato. Na razie muszę przygotować się mentalnie na zimę. Chcę śnieg, ale nie chcę, żeby tak bardzo bardzo piździło. A śniegu ma być sporawo, ale z umiarem.

A "piękna" wojna trwa. W sercu, w głowie(i na głowie też, spójrzcie tylko na te włosy!!) i szczerze, mam nadzieję, że wkrótce się skończy.
Adios!

środa, 23 października 2013

Give me something along the way


AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!
Potrzebuje odpoczynku! Kilku dni dosłownego nic nierobienia. Spania do późna, siedzenia przed komputerem całymi dniami oglądając seriale (mam takie zaległości, że aż mi smutno). Do tego w szkole mamy kartkówki i sprawdziany z prawie wszystkich przedmiotów prawie w jednym terminie. Tak nie powinno być, a tak jest zawsze. Najpierw coś robimy, przerabiamy materiał, potem się okazuje, że każdy nauczyciel konczy dział w tym samym czasie i robi kartkówkę/sprawdzian. I tak jest co 2 tygodnie, 2 tygodnie zapierdolu nad nauką na lekcje i dwa tygodnie zapierdolu nad nauką na lekcje ORAZ sprawdziany. Tak w ogóle mozna? Przynajmniej pogoda nas rozpieszcza. Taka jesień jest bardzo fajna, serio. Ale chyba już tak zbyt długo nie będzie. Zaraz znowu zacznie padać i będzie brzyyyyyydko. Nie lubię.
Do następnego.

piątek, 4 października 2013

you're my feet on the ground, my footprint


I oto nadszedł, zimny, mokry, ciemny, ponury. Wszystko co złe możnaby zrzucić na niego. Całą depresję, zły humor. A jego imię to Październik lub, jak kto woli, Piździernik.
Jest zimno, ale przynajmniej nie pada. 
Hesus, brak mi słów, nie wiem co napisać. Miłego października? Nie zamarznijcie : >
(ps. lubię tą relację między nami, nie żeby coś : >)

NARA!

wtorek, 24 września 2013

crawling back to you?


 Witajcie po dosyć długiej przerwie. Ostatni wpis był tak chaotyczny i tak gimbowy, że o ja pierdole.
 Nevermind.
Nastała jesień (u dont say?). Wizualnie moja ulubiona pora roku. Ale to samo powiem na wiosnę. Z tym, że wiosnę kocham za wszystko. Na przykład za to, że budzi wszystko do życia, że robi się ciepło, za co raz dłuższe dni. Za to, że zwiastuje wakacje, kwiaty we włosach, że jest pięknie zielono, kolorowo i w ogóle wtedy czuję, że zaczynam żyć. Jesienią podziwiam tylko za kolory. Za liście, które z dnia na dzień stają się bardziej czerwone, a potem opadają. Byłoby jeszcze piękniej, gdyby nie padało. To nie tylko dlatego, że muszę zrobić zdjęcia na projekt. Nienawidzę chodzić w deszczu. Buty mi przemakają, włosy mierzwią. Parasole takie mokre, takie nieporęczne... Jeszcze na dodatek kupiłam sobie parasol w takim jesiennym kolorze. Czerwony. Tak bardzo chciałam wiosenny zielony, ale nie było. Był tylko czerwony...
 Od drugiego września oficjalnie jestem uczennicą drugiej klasy liceum ogólnokształcącego, o profilu biologiczno-chemicznym. Zaczęliśmy rozszerzony program. Powiem jedno, jest chujowo, ale stabilnie. Czyli przyzwyczajam się do chemii i biologi 5-6 razy w tygodniu.
 Nie wiem, co by tu jeszcze dopisać. Wielkie odliczanie do osiemntastki (4,5 miesiąca!) trwa. Zobaczymy się niedługo, zapewne. A teraz, brace yourslef...
NARA!

środa, 21 sierpnia 2013

you oughta look out also stands for yolo

   YOLO

Boże kochany! Dlaczego życie nastolatków jest tak skomplikowane!?!?!?!?!?!?!? Za dużo myślimy, zbyt wiele analizujemy, doszukujemy się drugiego dna w KAŻDYM jednym, bezinteresownym lub nie, geście wykonanym w naszą stronę. A może to tylko ja tak mam? Bullshit, widzę przecież, że nie ;_;
Czuję się trochę żałośnie zdając sobie sprawę z tego, że moimi głównymi problemami są chłopcy i wyjścia ze znajomymi, a nie na przykład głodujące dzieci w Afryce. Serio, powinnam zastanowić się bardziej nad moim systemem wartości. Chociaż z drugiej strony nie powinnam się obwiniać o nic, bo przecież jestem tylko nastolatką. ALE, kto nie chciałby zmienić świata? Pozostawić po sobie jakiś widoczny ślad, pamiątkę dla potomnych, żeby za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat mówili "a, widzisz? to dzięki temu i temu to mamy, to on/-a to zrobił/-a, by żyło się lepiej". (Czuję się dziwnie zarzucając KaNaKaowymi powiedzonkami i nie tylko, które nas śmieszą, a nikt nas nie ogarnie ;_;) ( czuję się też dziwnie zachowując się jak gimb. barkuje tylko dopisku "hehe bo wy wiecie, a oni nie ;*) (no szlag jasny mnie zaraz trafi jak się nie zamknę.)
PS. Kto normalny całuje chipsy Mocne Lay's Piri Piri po brutalnym upadku na chodnik? Chipsów, nie nasz. Tak, ja. Ale nie, ja nie jestem normalna :)
Po kij ja to w ogóle piszę?
NARA!

poniedziałek, 1 lipca 2013

And that's where you belong...

   Za 5 minut skończy się oficjalny, pierwszy dzień wakacji. Nie był zbyt porywający, a jaki pierwszy dzień wakacji, taka cała reszta. Mam nadzieję jednak, że to liczy się od zakończenia roku szkolnego, gdyż powitanie wakacji w piątek było cudowne. Co ja gadam, było ZAJEBISTE! Kocham swoją ekipę, serio. Fakt, że po raz pierwszy w takim składzie zgadaliśmy się miesiąc temu. Właściwie miesiąc temu odbyło się nasze trzecie wyjście (czyli w sobotę), a pierwsze było w środę tego samego tygodnia. Ale nie w tym rzecz. Samo to, że zżyliśmy się tak ze sobą przez ten niecały miesiąc jest piękny. Naprawdę, nie wyobrażam już sobie chociażby jednego dnia w tygodniu bez wyjścia gdziekolwiek z tymi ludźmi. Jeszcze gdyby pogoda była lepsza, taka jak tydzień lub dwa tygodnie temu. Na rower i nad jezioro. Cudownie. Wracając do piątkowego powitania wakacji, myślę, że dopiero wtedy kilkoro z nas zdało sobie sprawę, że już nie możemy bez siebie żyć ;) Szczególnie biorąc pod uwagę nasze pożegnanie oraz to, że mimo sporej ilości osób, bo jest nas aż czternastka w obecnym składzie, to potrafimy się dogadać w każdej kwestii. A na tym to wszystko ma chyba polegać, co nie?
Dlatego też życzę Wam wszystkim takich przyjaźni, jakie ja zawarłam, cudownych wakacji i najwspanialszych wspomnień. Bo ludzie przychodzą i odchodzą, ale wspomnienia pozostają na zawsze :) Mam jednak nadzieję, że moi ludzie nie odejdą, tylko zostaną jak najdłużej w moim życiu.
Pozderka, V.

wtorek, 18 czerwca 2013

And it's all alright

   No co? No fajnie się zrobiło. Ciepło, miło. Paczka znajomych się powiększyła, a dokładniej mówiąc dwie połączyły się w jedną. W grupie siła!, jak to mówią. 
   Miałam jechać na wakacje do Niemiec na tydzień i robić to, co lubię robić, ale moja tłumaczka ma egzaminy w tym czasie i bez niej pojechać nie mogę, bo się po ludzku nie dogadam z ludźmi. Poza tym to nudziłabym się tam bez niej. Dlatego też wrócił temat wylotu do Anglii. Też będzie fajnie, zawsze jest fajnie. 
   Wracając do Paczki :D, naprawdę jest teraz fajniej. Niegdyś chodziłyśmy jak takie odludki w trzy, a teraz 13 osób to norma. Spontaniczny wyjazd nad jezioro się nam szykuje. Jutro. Miał być dziś, ale trudno jest ogarnać 13 osób na takiego prawdziwego spontana, więc planujemy. Ale i tak będzie dobrze. Jest dobrze. I oby tak dalej!
P.S. Do wakacji zostało 1,5 tygodnia! ♥ 

poniedziałek, 20 maja 2013

I wanna dance with somebody!

Aż chce się śpiewać z radości!
Nie ma to jak włączyć jakiś mały zapał do nauki na miesiąc przed zakończeniem roku. Oby nie ulotnił się nigdzie przez wakacje i we wrześniu rozpalił się jeszcze bardziej. Patrząc na te dwie piękne książki do rozszerzenia z bio i chemii wiem, że się przyda. I to jak! Niestety średniej 4,5 bez żadnej 3 na świadectwie nie będzie. A szkoda, bo wraz z tą średnią ulotniła się moja kasa na prawko, na które mogłabym zacząć kurs za 6 miesięcy. Może jednak w ostateczności uda mi się wynegocjować z tatą jakiś układ, typu 50/50 czy coś w tym stylu :) Oby! Oby również wypaliły moje plany na wakacje związane z wyjazdem do siostry i załapania się na jakąś wakacyjną pracę. A jak nie u siostry, zawsze mogę pogadać z "wujem" Markiem, a co! :D Wtedy nawet kasa nie tylko na prawko by się znalazła, ale może i na jakąś maszynę do jeżdżenia. Bo naszym rodzinnym gruchotem to raczej daleko bym nie odjechała. 
Ach, jeszcze jedno, nie wiem czy na koniec, czy nie, ale anonimie, któremu podoba się mój blog i czekasz na następnego posta, proszę bardzo, masz posta. He he.
Btw, czy tylko ja czuję tą beztroską radość i luz w tej notce? Zero sensu, ale i tak jest spoko. 
Do zobaczenia wkrótce, bo na pewno się jeszcze spotkamy.

piątek, 19 kwietnia 2013

Spring, welcome my friend.

Jak ja kocham wiosnę. Ciepły wiatr wiejący zewsząd, słońce, które świeci po oczach. Mogę spokojnie siedzieć przy otwartym oknie na biologii wygrzewając się bez żadnych obaw. W końcu czuję, że zaczynam żyć. Widać brak słońca i zimowe ubrania zablokowały we mnie tą część, która była za to odpowiedzialna. Na szczęście wyjrzała do słońca jak wszelkie rośliny, które zaczynają się zielenić i kwitnąć. Kwiatki rosną! Kocham wiosnę najbardziej ze wszystkich pór, bez wątpienia :)

środa, 10 kwietnia 2013

You don't have to hold your head up high!


Iść przed siebie. Nie zmieniać się. Po dłuższej analizie stwierdziłam, że nie mam po co ani dla kogo. Mam moich przyjaciół, których trzymam przy sobie. Są tacy sami jak ja. Więc nie mogę się zmienić chociażby z tego powodu. Nie zamierzam dążyć do tego, aby wyróżniać się z tłumu. Jeśli będzie taka potrzeba, tłum sam mnie zauważy. I nie, nie zamierzam żałować niczego. W sumie, rzadko kiedy żałuję, że coś zrobiłam. Częściej żałuję, że czegoś NIE zrobiłam. A więc lekcja na dziś: nie myśleć, działać! Myślenie to wcale nie jest taka dobra rzecz. To znaczy, to bardzo dobra rzecz, ale nie we wszystkich przypadkach. Czasem trzeba po prostu iść i działać. Yup. To by było na tyle mojego wywodu do samej siebie. Sijusun.

czwartek, 14 lutego 2013

I'm sorry I let you down

Wydawało mi się, że pisałam tu ostatnio tak dawno temu, a minął zaledwie tydzień. Przez ten tydzień zmieniło się kila rzeczy. Ja się zmieniłam. Przede wszystkim podrosłam. Z niedojrzałej szesnastki przeobraziłam się w poważną siedemnastkę. Minął jeden dzień mojego nowego, dorosłego życia i zachowywałam się jak bachor. Ukazanie mojego przeziębienia jako poważnej choroby. Dobra, może nie poważnej choroby, ale czegoś więcej niż kaszel. To chyba wciąż oznaka bycia dzieckiem. I cóż, fakt, że jestem o rok starsza nie oznacza, że faktycznie taka jestem. To tylko kolejna cyfra w życiorysie, nic więcej. Może za 364 dni odczuję bardziej zmianę, w końcu to będzie wielki krok ku dorosłości. Nie wiem, zobaczę. Mam na to 364 dni.

środa, 6 lutego 2013

I wanna see what makes you wild


Nie mam na nic siły. Obiecałam sobie poprawę i co? I tylko tyle, że mniej się przejmuję. Nie poprawiłam się pod względem nauki, czy chociażby chęci do niej. Ale ja naprawdę bym chciała. Tylko, że cierpię na taką chorobę zwaną lenistwem i cóż, nic z nią zrobić się nie da. 
Za równy tydzień zaczynam swój osiemnasty rok życia. To takie dziwne...

środa, 16 stycznia 2013

think we'll never match at all

and we won't...
Daję sobie spokój, bo już nie mam sił do tego człowieka. Mimo rad od starszego i bardziej doświadczonego, odpuszczam sobie. Nie będę nikogo zmuszała do niczego, bo ja tak chcę. Nie mam też zamiaru robić z siebie pajaca z tego powodu. Zastanawia mnie tylko na jak długo... Dostałam radę, żebym to ja powalczyła trochę, ale nie mam zamiaru walczyć o coś, co od samego początku zwiastuje porażkę. Może to jest pesymistyczne, ale już tak mam. 

niedziela, 6 stycznia 2013

Here am I in my little bubble

Upiekłam dziś ciasto. O godzinie 17:54 naszła mnie chęć na nygusa i go upiekłam. Fakt, musiałam zmniejszyć proporcje składników, gdyż brakowało mi jednego jajka, ale zrobiłam. I wyszedł zajebiście. A tak poza tym to pada deszcz, a ja wyprostowałam włosy. Mam nadzieję, że jutro nie będzie padać i jakoś dojdę do szkółci, mojej ukochanej średniej szkółci bez poskręcanych kudłów.  I znalazłam czerwony sweter w szafie siostry. Taki oversize, ponoć modny. Siedzę w nim właśnie. A, i zakochałam się. Tak na poważnie. Moja nowa miłość to nie Skarpeta. To kołnierzyk. I oczywiście kocham szlachetny kolor maroon. Smutłam, kiedy pomyślałam, że nic nie mam w tym kolorze. Ale na szczęście przypomniałam sobie o mojej koszuloniegdyśpłaszczua'lasprzątaczkaaterazjakbykatanie w tymże kolorze i, co najważniejsze, ma kołnierzyk! Moje życie nabrało sensu. I za 38 dni moje urodziny. Nie licząc dnia dzisiejszego. I cieszę się, że za tydzień ferie. Potrzebuję wolnego. Bez dzieci, które wstają o 7 rano i płaczą, które nie śpią do 3 nad ranem, bo płaczą i w ogóle płaczą całymi dniami. Potrzebuję spokoju. I wezmę się za siebie, mam taką nadzieję przynajmniej. A teraz żegnam i do następnego razu.
See ya!