Menu

wtorek, 24 września 2013

crawling back to you?


 Witajcie po dosyć długiej przerwie. Ostatni wpis był tak chaotyczny i tak gimbowy, że o ja pierdole.
 Nevermind.
Nastała jesień (u dont say?). Wizualnie moja ulubiona pora roku. Ale to samo powiem na wiosnę. Z tym, że wiosnę kocham za wszystko. Na przykład za to, że budzi wszystko do życia, że robi się ciepło, za co raz dłuższe dni. Za to, że zwiastuje wakacje, kwiaty we włosach, że jest pięknie zielono, kolorowo i w ogóle wtedy czuję, że zaczynam żyć. Jesienią podziwiam tylko za kolory. Za liście, które z dnia na dzień stają się bardziej czerwone, a potem opadają. Byłoby jeszcze piękniej, gdyby nie padało. To nie tylko dlatego, że muszę zrobić zdjęcia na projekt. Nienawidzę chodzić w deszczu. Buty mi przemakają, włosy mierzwią. Parasole takie mokre, takie nieporęczne... Jeszcze na dodatek kupiłam sobie parasol w takim jesiennym kolorze. Czerwony. Tak bardzo chciałam wiosenny zielony, ale nie było. Był tylko czerwony...
 Od drugiego września oficjalnie jestem uczennicą drugiej klasy liceum ogólnokształcącego, o profilu biologiczno-chemicznym. Zaczęliśmy rozszerzony program. Powiem jedno, jest chujowo, ale stabilnie. Czyli przyzwyczajam się do chemii i biologi 5-6 razy w tygodniu.
 Nie wiem, co by tu jeszcze dopisać. Wielkie odliczanie do osiemntastki (4,5 miesiąca!) trwa. Zobaczymy się niedługo, zapewne. A teraz, brace yourslef...
NARA!